Franciszek Smuda, szumnie nazywany przez niektórych „trenerem”, a przez resztę kibiców „selekcjonerem” reprezentacji Polski, nazwał kibiców gwiżdżących na niego podczas meczu z Portugalią oszołomami. Smuda przy tym rozpaczliwie narzeka na to, że miał problemy ze zbudowaniem drużyny, a kibice bezczelnie go opluwają. Zupełnie bez powodu!
Nie interesuję się jakimiś oszołomami, czuję wewnętrzny spokój. Przez dwa lata ledwo skleciliśmy drużynę i nagle wymaga się od nas zwycięstw z potęgami. Nie rozumiem takiej postawy
źródło: fakt.pl
źródło: sport.gadu-gadu.pl
Ledwo skleciliśmy drużynę? Czy ja coś przeoczyłem, czy Smuda zwyczajnie konfabuluje? Czy zespół dotknęły jakieś poważne kontuzje, urazy? Wyłączając nieobecność Boenischa i ostatnio Murawskiego- nie. Zresztą obydwaj na Euro zagrają a zmienników mają wcale nie gorszych (lub niewiele gorszych, Wawrzyniaka i Dudkę). Więc o jakim „ledwie skleceniu” mówi opiekun reprezentacji?
Smuda krytyków nazywa oszołomami. Zawsze mi się wydawało, że krytyka, dopóki jest konstruktywna, jest potrzebna, zresztą mówi tak każdy średnio rozgarnięty trener. Świętym prawem Smudy jest powoływać do reprezentacji kogo chce, wystawiać jak chce i gdzie chce. Dla mnie Mila mógłby grać na środku obrony a Szczęsny w ataku, a i tak byłoby to niczym wobec zwyczajnej niekonsekwencji trenera w sprawach bardzo ważnych dla tej kadry. Ostatnim konsekwentnym postępowaniem w reprezentacji jest niepowoływanie Artura Boruca, mimo zapewnień trenera bramkarzy, że „Artur by się przydał”, oraz drużyny („Artur jest klasowym bramkarzem”). I wszystkich tych, którzy krytykują Smudę za te oczywiste błędy sam zainteresowany nazywa „oszołomami”.
W reklamie głównego sponsora pada hasło: „Wszyscy jesteśmy drużyną narodową”. Warto by było się zastanowić, czy z rosnącej liczby osób krytykujących Smudę – nie tylko kibiców, ale i osób w samej kadrze – nie dałoby się zrobić drużyny oszołomów.