Sporting-Atletico Madryt [wynik do przerwy- 2:2)]
Już przed meczem stało się coś, co mogło mieć w jakimś stopniu wpływ na graczy Sportingu. trener Carvalhal zdecydował, że w meczu nie wystąpi Marat Izmailov, jeden z lepszych graczy „”Lwów”. Powody takiej decyzji miał podać po meczu, ale od razu zaznaczył, że powodem nieobecności Marata nie była kontuzja. Ot, ciekawostka. Gracze z Madrytu już w 3. minucie zaskoczyli obronę „Lwów”. Piłkę do bramki przy biernej postawie obrońców skierował Aquero.
Gracze z Lizbony odpowiedzieli bramką Liedsona w 19. minucie. Jednak ciągle to było za mało, Sportingowi nie układała się gra w środku pola. Sporo niedokładności, strat pod polem karnym rywala. Delikatny chaos, można by powiedzieć. Nie błyszczeli ani Veloso, ani Moutinho.
33.minuta, znakomite zagranie prostopadłą piłką do Aquero i mamy 1-2.
45. minuta i znakomite uderzenie Polgi głową(a właściwie plecami) po dorzutce z wolnego Veloso. Aż podskoczyłem na krześle! Co za radość! Jeszcze jedna bramka i będziemy w następnej rundzie! Teraz trzeba cisnąć te czerwono- białe ciamajdy od początku II połowy i będzie dobrze. Przerywać akcje w środku pola, cisnąć ich na ich połowie, bo faulują i może być szansa na bramki z rzutów wolnych. Jestem dobrej myśli.
Na razie b. dobry mecz ogółem.
Druga połowa.
W drugiej połowie niestety ciągle szalał Aquero .. może trochę Forlan…i tak naprawdę tylko oni w tym meczu zagrażali Sportingowi. „Lwy ” ciągle grały niedokładnie i nie potrafiły stworzyć sobie dobrych sytuacji bramkowych. Około 60 minuty bodajże Pereirinha minimalnie chybił strzał głową. W ogóle chyba pomysłem podopiecznych Carvalhala było wrzucanie piłek na Saleiro i Liedsona a oni sami i tak nic w tym meczu by nie zdziałali. Miało być z animuszem w drugiej połowie, a było leniwie i bez pomysłu.
Mecz kończy się remisem 2:2. Awansuje Atletico.