Ci z Was, którzy obserwują tak zwane hity sezonu w zagranicznych ligach doskonale wiedzą, jak wygląda otoczka tych spotkań. Są wzajemne prowokacje, wzajemne docinki zawodników, trenerów, prezesów. A w Polsce przed hitem sezonu, czyli meczu Lecha z Legią? Cisza. Jak po śmierci organisty. Kurtuazja, docenianie klasy przeciwnika, czułe słówka, spijanie sobie z dzióbków. Jest tak słodko, że na pewno ktoś z tego towarzystwa umrze na cukrzycę.
Nie spodziewałem się niczego ciekawego po Macieju Skorży. Przecież nie od dziś wiadomo, że szkoleniowiec Legii to raczej takie ciepłe kuchy, zupełnie nie zdolne do akcji zaczepnych wobec przeciwnika. Natomiast dziwię się zupełnie Jose Bakero, który przecież jako zawodnik Barcelony niejednokrotnie uczestniczył w El Clasico i wie jaka atmosfera towarzyszy takim meczom. Oczywiście absolutnie nie porównuję tutaj spotkania Lecha z Legią do Gran Derbi, to by było trochę nierozsądne. Jednakże przydałoby się trochę takich smaczków przed meczem. Ktoś kogoś wyzwał, powiedział, że się nie nadaje. Wyobrażacie sobie sytuację, kiedy Bakero mówi: „Skorża niczego nie osiągnął”, albo Skorża: „Bakero mógłby zostać zwolniony z Lecha. Liga byłaby ciekawsza”.
A tutaj cisza. Mało tego – mam wrażenie, że na ten mecz czekają tylko kibice, a piłkarze i trenerzy podchodzą do niego jak do zwykłego spotkania ligowego. „Przegraliśmy już tak dużo, to jak przegramy ten jeden mecz, to nic się nie stanie.” A dziennikarze wcale nie zadają na konferencjach przed meczem trudnych pytań, ani prowokujących tym bardziej.
Szkoda. Sobotnim meczem Real Madryt-Barcelona cała Hiszpania żyje już od niemalże dwóch tygodni. Oczywiście kulminacja ma miejsce dopiero w tym momencie. Ale jednak jakoś tak … przyjemniej. A w Polsce? W Polsce żałoba.
Pod spodem zapowiedź El Clasico.