Rate this post

Ciąg dalszy znęcania się nad Polską reprezentacją już wkrótce, bo po meczu z Francją. Tymczasem część mediów stanowczo nie chce przyznać, że pokonaliśmy 5 drużynę świata, bo to była reprezentacja „D” tej słynnej Argentyny. Może i „D”, ale ja na miejscu Grzegorza Wojtkowiaka już na samą myśl, że zagram przeciwko Rubenowi z Villarrealu czułbym niepokój. Chodzi o to, że, nawet przy garniturze „D” takiej reprezentacji jak Argentyna, warto było rozegrać ten mecz, choćby po to, by zgrywać już ukształtowaną reprezentację.

Na nic tłumaczenia, dziennikarze wiedzą swoje i szczerze obwieszczają „To nie była pierwsza drużyna Albiceleste!” No fajnie, tylko co Argentyna, ta wielka drużyna pod tytułem „A”, osiągnęła w piłce w ostatnich latach, oprócz wypuszczenia na świat kilku talentów? Nic. Ćwierćfinał Mistrzostw Świata? Przecież to śmiech. Z Leo Messim, Carlosem Tevezem, Angelem Di Marią, Javierem Mascherano, Maxi Rodriguezem, Diego Milito i Sergio Aguero? Świetny wynik! Oczywiście dla przeciwników. Przyjechaliby na mecze z
Nigerią i Polską, poczłapali po boisku z jeszcze większą niechęcią niż Cabral i Fazio i co byśmy mieli z tego sparingu? To samo. A tak przynajmniej trener Batista ma podgląd na kogo może w przyszłości liczyć przy tworzeniu swojej reprezentacji, a my mamy za sobą średnio udany sparing.

Można czepiać się Argentyny, że Ci gracze, grając z takim zaangażowaniem, nie powinni nigdy choćby powąchać koszulki reprezentacji, ale to akurat nie nasz problem. Niektórzy już zapomnieli jak Leo Beenhakker, Paweł Janas, żeby nie pominąć Smudowej eskapady do Tajlandii, zabierali graczy przypadkowych na zgrupowania poza terminem FIFA i, co nie mniej ważne, po sezonie? Gdzie w meczu (chyba z Danią) po boisku biegał Marcin Robak, gracz – wtedy pierwszoligowego – Widzewa Łódź? No właśnie.

Co wiemy po sparingu z Argentyną (D)? Niewiele. Jedynie widać było jak na dłoni, że rozwiązaniem na lewej stronie pomocy może być Kamil Grosicki, potrzeba mu tylko trochę więcej spokoju i trochę pracy. Na chwilę obecną wydaje się również, że lepszego rozgrywającego niż Adrian Mierzejewski to my już mieć nie będziemy. A Francuzi, mimo, że wystąpią przeciwko Polsce najprawdopodobniej w rezerwowym składzie, i tak będą mieli sporo do powiedzenia.