Bawią mnie ankiety na stronach internetowych. „Kogo byś widział na stanowisku prezesa PZPN”. Ja, zapewne jak większość kibiców, swój głos najpewniej oddałbym na Zbigniewa Bońka. Tylko co z tego? Zagłosowanie w ankiecie to tylko zabawa, nie mająca zupełnie przełożenia na rzeczywistość. Przypominam, że sytuacja w polskiej piłce jest na tyle paranoiczna, że kibice nie mają choć pół głosu w wyborach na prezesa PZPN. Czujecie absurd sytuacji? Polski kibic może kupić bilet na mecz z Anglią, ale nie ma wpływu na to, kto jest prezesem związku. Absurd.

Jakie jest rozwiązanie tej sytuacji? Bardzo proste. W Polsce istnieje coś takiego jak Oficjalny Klub Kibica Reprezentacji Polski. Wiem, że mocno skompromitowany, ale jest. Sam pomysł zresztą nie wydaje się taki zły. Teoretycznie KKRP powinien być grupą osób, która – oprócz tego, że płaci za bilety na mecze reprezentacji Polski, kupuje gadżety w oficjalnym sklepie na stronie federacji – ma prawo brać udział w wyborach prezesa PZPN. Coś na wzór hiszpańskich socios, którzy decydują o tym, kto jest prezesem ich ukochanego klubu. Marzenia ściętej głowy? A dlaczego? Jestem pewien, że na taki pomysł poszłaby większa część działaczy, może nie wszyscy. Zresztą kibice nie mieliby decydującego głosu w tych sprawach. Chodzi o symbol. Powiedzmy, że KKRP dysponowałby jednym jedynym głosem w wyborach. Nie potrzeba więcej, bo liczy się symbol. Znak, że w PZPN ktoś się liczy z głosem rzeszy fanów polskiej piłki. Że ktoś liczy się z głosem tych, którzy de facto polską piłkę opłacają. Wtedy to by się mogło nazywać nawet Klubem Kibica Polskiej Piłki.

Kwestie techniczne pozostawałyby oczywiście do uzgodnienia. Sprzedaję ten pomysł, proszę o mnie ciepło wspomnieć już przy realizacji 😉 I zapraszam do dyskusji na temat: „Czy chciałbyś, by kibice mogli dokonywać wyboru prezesa PZPN?”
P.S. Tu mój faworyt w rozmowie z reporterem TVP Sport.