Jano Mucha w Legii? Czy były bramkarz Legii powróci z rocznego pobytu w Evertonie? To nie jest niemożliwe. Muszą zostać spełnione pewne warunki. Pierwszym z nich jest zatrudnienie przez stołeczny klub słowackiego trenera – Vladimira Weissa. Tajemnicą poliszynela jest, że pierwszym transferem Weissa byłoby sprowadzenie uzdolnionego bramkarza, większość od razu wskazuje na Muchę właśnie.
Specjalnie mnie to nie dziwi, bo Jano podczas pobytu na Łazienkowskiej dał się poznać z bardzo dobrej strony, przede wszystkim jako ktoś, kto potrafi Legii wygrać mecz w pojedynkę, lub ustrzec ją przed kompromitacją. Kiedy Jano wygrywał Legii mecze reszta zespołu zawodziła, podobnie jest i teraz, z tą różnicą, że między słupkami nie ma „drugiego Muchy”, ale Marijan Antolović zmieniany czasem przez Wojtka Skabę. I nie ma co ukrywać, że obydwaj nie dorastają „Muszkinowi” do pięt. Ktoś powie: „Janek jest bez formy, bo od roku siedzi na ławce”. Więc odpowiadam. Wolę Muchę z rocznym stażem na ławce Evertonu, niż „utalentowanego” Antolovicia.
Drugim warunkiem koniecznym do spełnienia byłby dobry – choć może bardziej odpowiednim słowem byłoby „odpowiedni” – kontrakt dla Janka. Z Legii do Evertonu odchodził za darmo, teraz trzeba będzie za niego zapłacić, więc to też może rodzić pewne komplikacje. Tym bardziej, że członek zarządu KP Legia – pan Marek Drabczyk stwierdził ostatnio, że Legia jest na tyle silnym klubem, że nie potrzebuje rewolucji w składzie. Brzmi to dość groźnie, szczególnie w kontekście wcześniejszych wypowiedzi włodarzy Legii, którzy obiecali przeznaczyć na transfery letnie około miliona Euro.
Jeśli całą pulę z tego miliona Legia miałaby przeznaczyć na kupienie jednego zawodnika, to ja mam swojego faworyta. Oto on.