Tak jak już pisałem (tutaj) na Legii jest źle. I zgodnie z przewidywaniami- jak mogło być gorzej, tak jest, bo oto zaczynają się buntować sami piłkarze. Przeciwko komu? Przeciwko kibicom. Iwański pokazuje gest Kozakiewicza facetowi, który mu przez cały mecz ubliża, a Grzelak cieszy się ze strzelonej bramki z pustymi trybunami. Kibice buczą na nich, nie przychodzą na mecz i w ogóle zachowują się tak, jakby im nie zależało na wynikach i dobrej grze piłkarzy.
Bzdura totalna. Czy gwizdy, krzyki i nawet ubliżanie piłkarzom, którzy według kibiców nie dają z siebie wszystkiego, to coś strasznego? Zawsze myślałem, że piłkarz jest skazany na gwizdy, wrogie gesty i przezwiska ze strony kibiców, ale m.in. Grzelak i Iwański widocznie nie są. Oni nie dość, że zarabiają krocie (które powinny im rekompensować ewentualne „straty moralne”) to jeszcze grają zwyczajnie źle i przy okazji obrażają kibiców. A to przecież nie kto inny jest pracodawcą „Ajwena” czy „Grzela”. Chłopaki, zrozumcie- gracie potwornie, zresztą jak cały zespół. Pączek- poruszasz się na boisku jak mucha w smole i nie chodzi tu o bramkarza Legii. Nie ratuje Cię nawet kilka doskonałych podań w meczu, z których zresztą i tak nic nie wynika. Powinieneś robić różnicę na boisku, tak jak robił ją Roger w najlepszej formie, a tego nie robisz. Ostatnio nawet a tle przeciwników klasy średniej typu Śląsk Wrocław prezentujesz się co najwyżej MARNIE. Kibice mają więc uzasadnione pretensje do Ciebie jako zawodnika, któremu pośrednio płacą.
Z Grzelakiem sytuacja ma się inaczej, bo jemu kończy się w czerwcu i w nowym sezonie tego zawodnika pewnie przy Łazienkowskiej nie zobaczymy, tym bardziej, że prezes Miklas zapowiedział właśnie na lato kadrową rewolucję. Frustracja kibiców nie jest raczej spowodowana faktem, że jedyne bramki w rundzie wiosennej strzela dla nas Grzelak, tylko dlatego, że gra on nieporadnie, a bramek dla Legii pada jak na lekarstwo. Jeśli zrobić by ranking zespołów Ekstraklasy z największymi problemami w linii ataku, to Legia by w nim była zdecydowanie na pierwszym miejscu. No może na drugim, tuż po Polonii Warszawa, w której nie ma w ogóle ani jednego, chociażby przyzwoitego napastnika.
Na spotkanie do Gdańska jedzie dwóch nominalnych napastników. Wspomniany już Grzelak, oraz Marcin Mięciel, z tym, że ten drugi jest na antybiotykach. Dong został w Warszawie, bo nabawił się urazu. Jak tu strzelać?