Jak co roku, na początku stycznia ludność ogarnia jakiś przedziwny szał, polegający na chwaleniu się w rozmowach towarzyskich faktem, że wspierają (bądź też nie) Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. Mało tego – większość polityków też zaczyna się jednym lub drugim faktem chwalić. O ile w przypadku rozmó prywatnych, towarzyskich można na niektóre „fakty” spuścić zasłonę milczenia, to w przypadku medialnych wypowiedzi polityków wypadałoby zapaść się pod ziemię.
Od kilkunastu lat ciągle trwa spór, czy bardziej godny zaufania jest Jerzy Owsiak ze swoją Fundacją, czy księża z Caritasem. Jednym zarzuca się „róbta co chceta” i finansowanie Woodstocku z kasy zebranej w styczniu, drugim brak jakiejkolwiek realnej pomocy potrzebującym i afery finansowe.
Już myślałem, że wytrzymamy do samego 21. finału bez podobnych akcji, bo przecież pomaganie potrzebującym, chorym i słabszym powinno być czymś, co ludzi łączy, a nie dzieli. Niestety znalazł się już pierwszy wyłom, który musiał w swej dobroci powartościować różne akcje mające na celu pomaganie słabszym / potrzebującym. Głos dał Armand Ryfiński, poseł Ruchu Palikota.
Ręce opadają. Zastanawiam się co powoduje, że ludzie wygłaszają takie opinie. Dlaczego niektórzy, przeświadczeni o swojej nieomylności, mający gęby pełne frazesów o wolności, pisząc o pomocy bliźnim sięgają po argumenty wprost z rynsztoka? „WOŚP nie gwałci”. A dlaczego poseł Ryfiński i inni gwałcą nasze umysły takim zaprzaństwem? Dlaczego nie pozwolą ludziom wybierać i zachowywać się tak, jak ludzie naprawdę chcą? Wolno im, ale czy nie ma innego sposobu na skuteczną agitację, niż zwykłe chamstwo? Dlaczego w dzisiejszych czasach cham ma większą widownię niż osoba wykształcona?
P.S. Jedyne co mnie denerwuje w pomaganiu bliźnim to napastliwość dzieciaków z puszkami. Tak jest też w wypadku WOŚP. Dlatego od jakiegoś czasu wpłacam pieniądze na konto, przelewem. Przyklejania serduszek na kurtkę od dawna nie uznaję. Wychodzę z założenia, że ludzka bezinteresowność i chęć niesienia pomocy nie potrzebuje orderów.