Rate this post

Myśli się piętrzą niemożliwie, więc gdzieś trzeba to wszystko zapisać. Trudno opisać uczucia które towarzyszą kibicowi po TAKIM meczu. Porażka z Ruchem Chorzów boli tym bardziej, że ten mecz był w praktyce wygrany. No właśnie. Był. Dlaczego więc końcowy wynik brzmiał 2-3?

Trzeba sobie powiedzieć jasno – to był tragiczny mecz w wykonaniu Legii. Warszawianie grali tylko do 40 minuty, później nie grała żadna z drużyn, a Ruch strzelił trzy bramki. Brzmi to dziwnie, ale tak właśnie to wyglądało z wysokości trybun. Prowadzimy dwa zero, ale wiecie, nie można przecież mieć wszystkiego, więc trochę się polenimy. A kto nam co zrobi? Kibice nas pobiją? (jak się później okazało – niewiele brakowało). Nie wiem co się stało z piłkarzami Legii, którzy prowadząc z Ruchem dwa zero przegrali mecz 2-3. Niestety nie mogę zasłonić swojej niewiedzy wiedzą trenera, bądź piłkarzy, bo oni też nie wiedzą co się z nimi stało.
Maciej Skorża

Gramy dobrze tylko wtedy, kiedy nam idzie. Gdy w trudnym momencie trzeba się podnieść, drużyna sobie nie radzi.

No faktycznie. Gracie dobrze tylko wtedy, kiedy Wam idzie i to widać gołym okiem. Kiedy zespół traci bramkę wszystko idzie w cholerę, nie istnieje coś takiego jak taktyka (no chyba, że wrzucanie piłek na pałę w pole karne to element Skorżowej taktyki). Przecież to wyglądało żenująco, kiedy w 70 minucie piłkarzom nie chciało się już biegać. A może nie mieli siły? Widać, że zespół nie jest przygotowany do tej rundy. Fizycznie i psychicznie. No ale teraz trochę indywidualnych ocen. Proszę sobie nie brać szczególnie do serca tego, że piszę o tych ludziach, a nie o innych, być może wyróżniających się. Po prostu Ci panowie zwrócili moją uwagę.

Marijan Antolović. Widać, że to piłkarz przeciętny, a takiego w Legii nikt nie powinien chcieć. Żadna z bramek dla Ruchu nie padła po jego błędach, ale właśnie zawodnik nieprzeciętny, utalentowany którąś z tych piłek by wyciągnął. Chociaż jedną, a Antolovic tego nie robi. Jest przeciętny bo wpuszcza to co mógłby wpuścić. Bramki padają po akcjach, które Boruc, Mucha, Fabiański by obronili, a tutaj – zero reakcji.

Maciej Rybus. Powrót po kontuzji udany, przynajmniej widać było, że ten zawodnik się stara, a że zabrakło sił – trudno. Do pełnej dyspozycji po kontuzji nie wraca się w pięć minut.

Felix Ogbuke. Mimo, że pokazał tylko jedną akcję to już dziś uważam (może trochę ryzykownie), że ten piłkarz będzie wzmocnieniem warszawskiego zespołu. Oby tylko trener częściej na niego stawiał (może już w meczu z Lechią w PP zagra od pierwszych minut?) i Felix powinien pokazać pełnię swoich umiejętności. Na razie wygląda dobrze, choć gra niewiele prezentuje się co najmniej poprawnie, dobrze przyjmuje piłkę, gra ambitnie, nie odstawia nogi w obawie o kontuzję. Tak trzymać.

Maciej Skorża. Człowiek zagubiony, głównie to było widać w tym meczu. W pewnym momencie a telebimie (przy stanie 2-2) na telebimie ukazała się zafrasowana twarz trenera warszawskiej Legii. Twarz, na której nie było cienia pomysłu na odmianę losu. Ktoś gdzieś w internecie napisał, że Skorża już posprzątał biurko. Myślę, że trener powinien mimo wszystko zostać z drużyną do końca sezonu i wypić naważone przez siebie piwo. Gwałtowne ruchy są niewskazane w takich przypadkach. Nie powinno to jednak kolidować z poszukiwaniami nowego szkoleniowca.

Teraz Legię czeka mecz z Zagłębiem, znów na Łazienkowskiej. Nie ma co spodziewać się dużej frekwencji na stadionie, za to w razie kolejnego niekorzystnego wyniku kibice mogą jeszcze bardziej dosadnie wyrazić opinię na temat drużyny. Niektórzy trenerowi machali białymi chusteczkami już po meczu z Ruchem…

P.S. Nie chce mi się wierzyć, że ktokolwiek z kibiców Legii mógłby uderzyć piłkarza. Nie znam sytuacji, nie wiadomo o co poszło, ani kto kogo sprowokował. Także wybaczcie, ale sprawy Rzeźniczaka nie skomentuję. Czekam na oficjalną informację klubu i samego poszkodowanego.