O wielkiej tragedii pod Smoleńskiem powiedziano już niemal wszystko, ale jeszcze pewnie wiele zostanie powiedziane i napisane.

Czuję ból. Ból przychodzi wtedy, gdy traci się kogoś bliskiego. Ktoś powie „Przecież osobiście ich nie znałeś”, krzykliwy ateista, chcący zaistnieć ze swoimi kontrowersyjnymi poglądami napisze, że to wszystko na pokaz, że nie warto nic pisać. Nie warto nic pisać, bo wszystko wiadomo, nie warto „zapalić internetowego znicza”, bo to przecież nic tak naprawdę nie znaczy. Ktoś inny powie, że nie warto odwoływać imprez sportowych, bo to wszystko nie ma sensu. Życie toczy się dalej. Owszem ale czy nie może toczyć się … chwilę później?
Skoro jesteśmy krajem tolerancyjnym (bo za taki się uważamy w zdecydowanej większości), to dlaczego zabraniamy innym przeżywania tej tragedii w taki sposób, w jaki chcą? I dlaczego nagle się okazuje, że człowiek, który nie wierzy w Boga tak naprawdę okazuje się człowiekiem wyzutym ze wszelkich uczuć?
Pytania bez odpowiedzi.

Cześć ich pamięci…

…to chyba nie do końca tak…nawet „ci pozostali wielcy w Polsce” podkreslali dziś niejednokrotnie w mediach, że tak naprawde kazdy Polak przeżyje to na swój sposób, wierzący będa sie modlić, niewierzący oddadzą hołd na swój sposób… i tak się chyba dzieje…podziały polityczne, religijne i wszelakie poglądowe na chwilę przestają mieć jakiekolwiek znaczenie