Lechia Gdańsk, zespół posiadający jeden z ładniejszych stadionów w środkowej Europie, zmierza ku pierwszej lidze. Dzisiejsza porażka ze słabym Lechem Poznań świadczy jedynie o tym, że w tej drużynie nie ma ani dobrych piłkarzy, ani dobrego trenera. No bo spójrzmy na to, co mówił przed meczem trener Paweł Janas.
Na pytanie dziennikarza o Wojciecha Pawłowskiego, który podpadł trenerowi, a teraz z konieczności musi grać w pierwszym składzie.
Wojciech Pawłowski w niczym mi nie podpadł, on był po prostu ostatnio mocno rozkojarzony.
Na pytanie o formę Lechii.
Nie mamy słabego zespołu, po prostu brakuje nam punktów.
Geniusz, istny geniusz. Lechia nie ma słabego zespołu, tylko brakuje jej punktów. To stwierdzenie jest tak absurdalne, że aż niewyobrażalne. To tak, jakby Bartłomiej Grzelak wyszedł do dziennikarza i powiedział: „Jestem znakomitym napastnikiem, tylko brakuje mi bramek”, albo Robert Kubica: „Bolid jest bardzo dobry, ale brakuje mu koni mechanicznych”.
Albo włodarze Lechii się przebudzą, albo lada dzień czeka ich wizyta kibiców z taczkami. Im jako jedynym chyba zależy na tym, by stadion na ponad czterdzieści tysięcy miejsc świecił pustkami na zapleczu Ekstraklasy. Pozostałe kluby Ekstraklasy powinny zapamiętać złotą myśl – nie zatrudniać Pawła Janasa. Ten trener się skończył na awansie polski do Mistrzostw Świata w Niemczech, a zatrudnienie go w jakimś klubie Ekstraklasy może się skończyć niechybnym spadkiem do pierwszej ligi. Do końca sezonu zostały cztery mecze, które Lechia zagra z…
Śląskiem (dom)
Widzewem (wyjazd)
Legia (dom)
Ruch (wyjazd)
Z taką formą Gdańszczanie pożegnają się z Ekstraklasą po meczu z Legią. A nawet jeśli jakimś cudem uda im się utrzymać, to powinni zastanowić się czy „ratowanie wyniku” powinno odbywać się za pomocą takich zawodników jak Tomasz Dawidowski.