Skreślił Smuda, skreślałem i ja. Numerki w dużego lotka! Niestety, szczęście było tym razem gdzieś indziej – nic nie trafiłem. Trener kadry głowił się całą sobotę nad tym, którym zawodnikom podziękować za przygotowania i powiedzieć „jedźcie do domu, chłopaki”, a ja zastanawiałem się nad numerami w totka. W końcu puściłem kupon na „chybił – trafił” a dzień później – co mnie specjalnie nie zdziwiło – Smuda postąpił tak samo jak ja!

Trzech skreślonych przez Franciszka Smudę piłkarzy musiało mieć świadomość tego, że nie prezentują oni oczekiwanej formy. O Jodłowcu pisałem – facet naprawdę nie zrobił żadnych postępów w ostatnim czasie, niektórzy nawet uważają, że piłkarz Polonii Warszawa cofa się w rozwoju (piłkarskim). Kucharczyk – to samo. Mocne wejście na początku przygody z Legią Warszawa nie mogło być gwarantem tego, że Michał dostanie powołanie z urzędu. Że on się w tej kadrze w ogóle znalazł trzeba uznać za jeden z 7 cudów świata. Glik z kolei nie zagrał w trzech sparingach ani minuty, więc i nie miał specjalnie okazji do pokazania swoich umiejętności. Chyba, że na siłowni.

Dlaczego uważam, że decyzje Smudy są na „chybił-trafił”? Bo równie dobrze mógłby wykreślić z tej kadry trzech innych piłkarzy, którzy nic ciekawego w sparingach nie pokazywali. Przykład? Proszę bardzo: Matuszczyk (którego Smuda ciągnie za uszy od momentu pierwszego powołania), Brożek, który nie grał i nie strzelał, oraz Kamiński. I trener na pewno by znalazł wytłumaczenie takiej decyzji: „Nie zamykam przed nikim bram do reprezentacji, po prostu na tym etapie są nam potrzebni inni zawodnicy”. Jak widać wytłumaczenie Smudy jest dość uniwersalne, więc nie ma się specjalnie czego czepiać, zresztą nie o to chodzi.

Sporo rozmów przeprowadziłem w weekend ze znajomymi, głównie takimi, którzy na piłce się znają i, co mnie zaskoczyło, widzą problemy kadry zupełnie w innych miejscach, niż dziennikarze opisujący zgrupowania. Całą sobotę wałkowany był temat kontuzji Fabiańskiego i tego, że „Bambi” na Euro nie zagra. A jaka to strata dla tej kadry? Może jestem brutalny, ale czym ten chłopak zasłużył na powołanie? Sandomierski, który Łukasza już zastąpił, grał przynajmniej ostatnie pół roku w Jagiellonii (jak grał to już inna kwestia), a gracz Arsenalu prawie wcale. Patrzę na zespół Hiszpanii i tam co? Trzech bramkarzy grających regularnie w swoich klubach, Mistrz Hiszpanii, Wicemistrz Hiszpanii i Jose Reina z Liverpoolu, klubu z pierwszej ósemki najlepszej ligi świata. Ot, zaskoczenie! Dlaczego więc u nas w zespole ma być inaczej? Dlaczego nie równamy do najlepszych? Dlaczego ktoś dostaje miejsce w kadrze za darmo? Dlaczego, dlaczego, dlaczego…? Inni problem dostrzegany przez znajomych – Rybus, czy może Grosicki. Po tym co pokazali obaj w sparingach ja osobiście wyżej stawiam gracza Tereka Grozny, ale rywalizacja o miejsce na lewym skrzydle będzie na swój sposób interesująca.

Co do Fabiańskiego – przytrafiła się mu przykra kontuzja, nie mam nic do chłopaka, życzę mu powodzenia w dalszej karierze (poza Arsenalem, bo – jak sam Łukasz przyznaje – ma ambicję grać regularnie). Niech więc gra. Niech nie powiela błędów Kuszczaka siedzącego przez większość kariery na ławce i narzekającego, że „trener Smuda mu nie zaufał”. Powodzenia. Ale gdyby nie kontuzja (i gdyby nie dziwna decyzja trenera), to Fabiański byłby pierwszym do skreślenia z szerokiej kadry po to, by własnie mógł go zastąpić ktoś będący w formie i w rytmie meczowym. Choćby Sandomierski.

Wracając jeszcze do numerów dużego lotka – metoda „chybił-trafił” się nie sprawdziła. Oby podziałała w przypadku polskiej kadry.