Nie wiem jak Was, ale mnie to zwyczajnie niepokoi. Dziś w Kielcach zostanie rozegrany mecz finałowy Pucharu Polski, a policja przed spotkaniem jest pełna obaw. Nie tylko ona zresztą, wtóruje jej niezawodna Gazeta Kibolska, tzn Wyborcza. Padają poważne pytania, między innymi: „Czy mieszkańcy Kielc są bezpieczni” albo też „Czy powtórzy się Bydgoszcz”, kiedy pseudokibice Lecha i Legii starli się z policją. A pytania nie są bezzasadne, bo policja wydała negatywną opinię o rozgrywaniu meczu w Kielcach. Co szybko zostało przez niektórych skwitowane stwierdzeniem, że gdyby brać pod uwagę wszystkie wytyczne policji, to mecz nie mógłby się odbyć w ogóle. Ze swojej strony mogę dodać, że bardzo dobrym pomysłem byłoby rozgrywanie meczów w czasie Euro na więziennych spacerniakach. Bezpiecznie i bez kibiców, którym zawsze przecież może się coś nie spodobać i awantura gotowa. A to, że kibice biorący udział w „wyjazdach” zwykle narzekają głównie na – często bezprawne – działania policji, to nikogo nie obchodzi. Również dziennikarzy.

Wychodzi na to, że dla polskiej policji jest problemem zabezpieczenie JAKIEGOKOLWIEK meczu w Polsce. Na nieco ponad miesiąc przed Euro główni odpowiedzialni za nasze (kibiców i mieszkańców Polski) bezpieczeństwo, czyli policja, mówi otwarcie i bez żadnego zażenowania, że nie jest w stanie zabezpieczyć imprezy, która zgromadzi na stadionie ok. 15 tysięcy widzów. Bo przyjadą – uwaga! – kibice obydwu drużyn! Pewnie gdyby przyjechali kibice tylko jednej drużyny byłoby spokojniej. „Zakaz wychodzenia z domu najlepszą formą prewencji!” – napisał dziś na twitterze jeden z kibiców Legii, Bartosz Rybiński. Wiadomo. Parafrazując klasyka można powiedzieć, że „kibic siedzący w domu jest mniej awanturujący się”. Sytuacją wprost cudowną dla „władzy” byłoby odwołanie meczu, ale na nieszczęście funckjonariuszy w finale grają dwie drużyny i kibice obu tych drużyn chcą obejrzeć mecz. Jak pech to pech.

Sprawa wydaje się komiczna tylko pozornie, bo w rzeczywistości trzeba albo wziąć kogoś za tyłek i powiedzieć twardo: „Mecz ma się odbyć, ma byc bezpiecznie i Wy to zagwarantujecie”, albo załamać ręce, usiąść na pobliskim murku i zapłakać gorzko nad stanem polskiej policji. Ale kto ma to zrobić? Obywatele? Nie, tu powinna być interwencja z góry, myślę, że od samego ministra, albo nawet i premiera. W końcu to nikomu innemu jak właśnie rządowi powinno zależeć na tym, by tuż przed samym Euro unikać kompromitacji pod tytułem: „Mecz został odwołany, bo jest niebezpiecznie”. To sprawa honoru nie tyle dla policji, która już dawno ten honor utraciła, ale dla rządu. Chyba, że nikomu na dobrym wizerunku Polski przed i w czasie Euro 2012 nie zależy.