W całym tym ligowym bałaganie zastanawia mnie jedna rzecz, a dokładnie sposób przekazywania informacji przez dziennikarzy o tym, co rzeczywiście w lidze się wyprawia. Nie od dzis wiadomo, że polscy dziennikarze sportowi (większość, bo oczywiście nie wszyscy),mają jakąś dziwną przypadłość umniejszania zasług piłkarzom grającym w Polsce, jednocześnie traktują polskie kluby po macoszemu. Z miejsca są w stanie wymienić ławkę rezerwowych Liverpoolu, czy Manchesteru City z meczu na cztery kolejki wstecz, ale bez podparcia się wiedzą z internetu nie są w stanie powiedzieć ile bramek w tym sezonie strzelił np. najlepszy strzelec Polonii Warszawa. Mówiąc wprost – traktują naszą polską ligę jak wrzód na tyłku, o którym pisać muszą, choć nie chcą i nie lubią. Do czego zmierzam?
Spójrzmy na tabelę. Legia, faktycznie gra słabo, gubi punkty niemal w każdym meczu, ale ciągle prowadzi w tabeli. Ruch Chorzów to oczywiście mocny – jak na polską ligę – zespół i grający z całej czołówki najrówniej, posiadający przed sobą trzy niezwykle łatwe (teoretycznie) mecze z kandydatami do spadku z Ekstraklasy. Gdyby faktycznie zespół Waldemara Fornalika był tak mocny w przekroju całego sezonu to, przy całym szacunku dla pracy trenera, już dawno odstawiłby w tabeli legionistów przynajmniej na trzy punkty. Nie wiedzieć czemu od początku rozgrywek uczynić tego nie może / nie potrafi / nie chce (niepotrzebne skreślić).
To nie, nie przymierzając, Anglia, gdzie Manchester City może się potknąć w derbach, czy – tak jak United w ostatnim meczu – rozbić się o niebieski mur zwany Evertonem z miasta Liverpool. W polskiej lidze większość zespołów generalnie rzecz biorąc jest przeciętna i do ogrania, tym bardziej przez zespół walczący o mistrza. Ale dziennikarze swoje wiedzą i to, co w w Anglii jest nazywane „zaciętą walką o tytuł” w Polsce jest nazywane „człapaniem po mistrzostwo”. Zupełnie bez podstaw. Według mnie najpiękniejszym, co może sie trafić w rozgrywkach ligowych jest właśnie ta niepewność co do ligowych rozstrzygnięć, aż do ostatniej kolejki. Nie każdy musi być Borussią Dortmund czy Realem Madryt, a ta „niepewność” świadczy tylko i wyłącznie o tym, jak skomplikowaną i nieprzewidywalną ligą jest polska Ekstraklasa.