Gdyby ktoś przed Euro powiedział mi, że czwórkę najlepszych drużyn starego kontynentu będą tworzyć Portugalia, Hiszpania, Niemcy i Włochy, to bym nie uwierzył. Niemcy i Hiszpania jakoś tak naturalnie do tego grona pasują, mają osiągnięcia, ich gra porywa, choć bardziej przemawia do mnie futbol prezentowany przez naszych zachodnich sąsiadów spod znaku Joachima. Hiszpanie, kiedy wygrywali Euro w Austrii i Szwajcarii – zachwycali, podobnie było w RPA. Ale teraz zwyczajnie irytują próbując na każdym kroku udowadniać, że grając bez klasowego napastnika, killera, da się nie tylko strzelić bramkę, ale wygrać mecz. Irytujące do bólu, a jednocześnie godne podziwu.
Portugalia w pierwszym meczu Euro nie zachwyciła, ale zaskoczyła w najbardziej odpowiednim momencie. W ogóle mało kto się spodziewał, że Portugalia wyjdzie z grupy śmierci, większość kibiców stawiała ich raczej w jednym szeregu z Danią, jako kandydatem do szybkiego pożegnania się z turniejem. I tym razem los okazał się figlarzem, jak mawia mój szanowny kolega. Dania co prawda odpadła, ale jej los podzielili niespodziewanie wicemistrzowie świata. Swoją drogą to paradoks, chichot historii, że posiadająca zawodników grających na tak wysokim poziomie Holandia, nie potrafiła zdobyć ani jednego punktu. w meczach grupowych. Holandia ze znakomitym Rafaelem Van der Vaartem, Arjenem Robbenem, Robim Van Persim i Wesleyem Sneijderem. Nie pokazali absolutnie nic – na śmietnik historii z nimi!
Euro 2012 to taki trochę turniej paradoksów statystycznych. Bo niech mi ktoś logicznie spróbuje wytłumaczyć, dlaczego Pepe, facet niewątpliwie obdarzony piłkarskim talentem, ale na co dzień równający z ziemią przeciwników Realu Madryt, boiskowy brutal i cham pierwszej wody, okazuje się najczęściej faulowanym zawodnikiem Portugalii, samemu popełniając raptem jedno przewinienie? To wszystko można odczytać ze statystyk, znajdujących się m.in. na oficjalnej stronie UEFA. Wbrew pozorom można z nich wyczytać bardzo dużo ciekawych rzeczy. Jak na przykład to, że Polacy byli jedną z najsłabiej podających drużyn (za nimi jest tylko Irlandia), jednocześnie mającą jeden z najwyższych wskaźników niecelnych strzałów (średnio osiem na mecz). Posiadanie piłki też nie najwyższe. O czym to świadczy? A no o tym, że posiadanie piłki to jeden z głównych czynników decydujących o sukcesie w meczach z silnymi przeciwnikami. O tym sztab szkoleniowy zapomniał. Chyba pora zrozumieć, że legendarna „gra z kontry” Polaków nie przynosi żadnych efektów.
Jaki finał sobie wymarzyłem? Portugalia – Niemcy, bo nie lubię dominacji jednej drużyny. Poza tym zdecydowanie najlepszy ofensywny zawodnik tych mistrzostw – Cristiano Ronaldo – ma coś do udowodnienia i do wygrania. Choć zdaję sobie sprawę, że tak naprawdę wszystko się może zdarzyć. Dlatego jutro niezmiennie trzymam kciuki za Portugalię, a w czwartek za Włochów.