Maor Melikson, izraelski zawodnik Wisły Kraków, może zagrać w reprezentacji Polski. Niektórych ta wiadomość oburza na tyle, że mają dość Franciszka Wielkiego Konsekwentnego. A ja się nie oburzam bo niby z jakiego powodu?
Pozostawiam w spokoju to czym się kieruje Smuda. Nie będę się zastanawiał, czy Maor jest lepszy od Murawskiego i Obraniaka, czy nie i czy jest w ogóle wystarczająco dobry na kadrę Polski. Zostawmy to z boku – po trzech meczach nie da się o nim powiedzieć zupełnie nic, poza tym, że ma „manane” w nogach.
Chodzi mi o konsekwencję w głoszeniu poglądów, a fakty są nieubłagane. Obraniak w kadrze Polski gra, bo sam wyraził chęć. Ma polskich przodków, wychowywał się i uczył grać w piłkę za granicą. Melikson ma polskich przodków, ma już obywatelstwo, urodził się i uczył grac w piłkę w Izraelu. Czym więc różnią się Ci dwaj Panowie? Niczym. Zupełnie niczym.
Protestuję przeciwko ściąganiu obcokrajowców do reprezentacji Polski. Mam szczerą nadzieję, że Emmanuel Olisadebe i Roger to ostatnie tego typu „wybryki”. Ci sami dziennikarze, którzy na co dzień naśmiewają się z polskiej myśli szkoleniowej, napastują PZPN, który wg nich (i wg mnie również) nie spełnia swojej roli jeśli chodzi o szkolenie polskiej, na pewno zdolnej młodzieży, nie robi nic, by zapobiegać powołaniu Manuela Arboledy do reprezentacji, a dziennikarze mu w tym przyklaskują. Ci sami działacze PZPN i dziennikarze naciskają i dopytują Franciszka Smudę „Kiedy Arboleda zagra w reprezentacji”, bo taki ruch rzekomo podniesie poziom reprezentacji. Ci sami dziennikarze cieszyli się jak dzieci, gdy powołanie otrzymał Obraniak, a dziś mają (niektórzy z nich) pretensje o to, że Meliksona próbuje się wcisnąć do kadry.
No więc ja z całą stanowczością stwierdzam, że jeśli Melikson będzie chciał grać dla „Reprezentacji Polski” i Smuda będzie chciał go powołać to przyklasnę temu pomysłowi. Trzeba być konsekwentnym.