Mogło być gorzej, gdyby na mecz z Polską przyjechała zgrana i naprawdę „gwiazdorska” Francja. Tylko co by nam przyszło z takiego „sparingu”? kolejnego łomotu mógłby nie wytrzymać (dosłownie) Franciszek Smuda. Lepiej zorientowani w temacie pisali przecież niedawno, że kilku trenerów nerwowo spoglądało w stronę ławki trenerskiej reprezentacji, a paru zawitało nawet w gabinecie Grzegorza Laty przy Bitwy Warszawskiej w Warszawie. Jak wypadli piłkarze?

Tak jak zwykle ostatnio – średnio. Kilku zagrało tak, jakby myślami było już na urlopach, paru rzeczywiście starało się ciągnąć ten wózek. Między innymi Adrian Mierzejewski z Polonii Warszawa, który sprawiał wrażenie jedynego piłkarza znającego sposób na ogranie Francuzów. Wojtek Szczęsny za to bronił jak mógł najlepiej. Przy bramce Jodłowca -samobójczej, dodajmy – nie miał oczywiście nic do powiedzenia, a poza tym bronił w porządku.

Plusy
Wojciech Szczęsny, Łukasz Piszczek, Adrian Mierzejewski, Robert Lewandowski.

Łukasz Piszczek, choć ten mecz nie należał do jego najlepszych w kadrze, pokazuje, że jest solidnym zawodnikiem i będzie pewnym punktem tej kadry w najbliższych latach. Z kolei przy nazwisku Adriana Mierzejewskiego muszę zatrzymać się na dłużej. Obserwować poczynania gracza Polonii Warszawa to sama przyjemność. Nie wiem co ten chłopak jeszcze robi na stadionie przy Konwiktorskiej, ślepy by chyba tylko nie zauważył jego talentu i zaangażowania. Ten piłkarz powinien jak najszybciej wyjechać za granicę i spróbować swoich sił w mocniejszej lidze, niż polska Ekstraklasa.

Minusy
Tomasz Jodłowiec, Grzegorz Wojtkowiak, Dariusz Dudka, Rafał Murawski.

Jodłowiec za samobója, ale też za to, że nie trzymał linii obrony, zresztą do spółki z Wojtkowiakiem. Z drugiej strony dobrze, że na stoperze nie grał Dariusz Dudka, choć na pozycji defensywnego pomocnika również podczas dzisiejszego meczu nie zachwycał. Francuzi zbyt łatwo radzili sobie z rozgrywaniem piłki przez środek boiska, w czym zasługa również Rafała Murawskiego, który rozgrywał fatalne zawody Tak. Były lider zespołu Lecha Poznań, były gracz Rubina Kazań grał jak amator, nie spełniając swojej boiskowej roli choćby w 20%.

Reszta zespołu zagrała na poziomie neutral, czyli indywidualnie nie można ich ani wychwalać pod niebiosa, ani też bezmyślnie skazywać na chłostę. Wśród tej grupy jest też Paweł Brożek, który, owszem, pokazał kilka ciekawych zagrań, ale grał zbyt krótko, by pokazać jeszcze więcej. Nie mniej liczę na to, że będzie otrzymywał kolejne powołania.

Irytujące były też, chyba zbyt późne, zmiany, które starał się przeprowadzić Franciszek Smuda. A już zupełnie niezrozumiała była zmiana najlepszego na boisku Mierzejewskiego na Matuszczyka. To my broniliśmy wyniku, żeby grać trzema defensywnymi pomocnikami? Przecież to absurd. Uważam, że mimo spacerowego tempa meczu zmian należało dokonać wcześniej i wcześniej spróbować też wariantu z dwoma napastnikami (Lewandowski – Brożek).

Na dziś wiemy tylko tyle, że reprezentacji nie wolno opierać na graczach wiecznie kontuzjowanych, czyli na Arkadiuszu Głowackim i Ireneuszu Jeleniu. Lepszych nie ma? Zgoda. Ale są zdrowsi. Wolę solidnego, zdrowego wyrobnika, niż wiecznie nieobecną i kulawą gwiazdę. Poza tym, Panie trenerze, to trochę bez sensu wmawiać wszystkim naokoło, że reprezentacja ma solidnych obrońców, a za chwilę wymieniać wśród nich Głowackiego, który, mimo ogromnego talentu, posiada również skłonności do zrywania ścięgien przy wstawaniu z łóżka. A Perquisa to niech Pan powołuje najszybciej jak się da, bo takie transfery „last-minute” mogą tylko kadrze zaszkodzić, no i byłoby to trochę nie fair wobec innych zawodników. Po to zawodnicy pokroju Jodłowca i Wojtkowiaka stają na głowie podczas zgrupowań, żeby później w ich miejsce wskoczyli zupełnie niezgrani Arboleda i Perquis? To będzie skandal.
P.S. Do zapamiętania – mecze Reprezentacji Polski oglądamy na innych kanałach niż TVP. Słuchu przed Euro nie należy męczyć przemyśleniami Mirosława Trzeciaka.