Jutro na Łazienkowskiej ważny mecz. Ruch nie jest drużyną silną, jest za to cholernie niewygodnym przeciwnikiem. Co z tego, że Legia wygrała z nimi w PP? Ruch wystawił wtedy rezerwowy skład, więc wynik tamtego meczu trochę nagina rzeczywistą siłę warszawskiego zespołu. Jest kilka rzeczy, które zespół Macieja Skorży musi poprawić, jeśli ciągle myśli o walce o najwyższe laury.

Jutro zawitam na Łazienkowską i nie spodziewam się jakiegoś porywającego widowiska. Po pierwsze – dawno go przy Ł3 nie widziałem, a po drugie nie widowiskowość będzie jutro najważniejsza. Najważniejsze są trzy punkty, no bo jak nie z Ruchem, to z kim? Przepraszam, może to krzywdzące dla tej ambitnej drużyny ze Śląska, ale na takich zespołach drużyna walcząca – jeszcze – o mistrza nie powinna się potykać. Jakakolwiek strata punktów w praktyce skreśli warszawian z walki o tytuł. Bo teoretycznie to… wicie, rozumicie. Wszystko jest możliwe.

Wiem, że mało prawdopodobne jest to, by Maciej Skorża czytał tego bloga (aczkolwiek czytają go niektórzy pracownicy klubu z Łazienkowskiej ;)), ale biorąc pod uwagę,że nie zagrają Astiz, Choto, Kiełbowicz, prawdopodobnie też Wolski i Hubnik proponowałbym trenerowi takie oto ustawienie (po lewej).

Po kontuzji wraca Maciek Rybus, który powinien wystąpić zamiast lekko kontuzjowanego podczas meczu reprezentacji Michała Kucharczyka, aczkolwiek uraz Michała nie jest tak groźny, jakby się wydawało, więc też powinien on wystąpić w sobotnim spotkaniu. Zamiast Cabrala może wystąpić Borysiuk, aczkolwiek osobiście obstawałbym za Argentyńczykiem.

Osobny akapit należy poświęcić grze Portugalczyka Manu. A tam, od razu grze. Bezsensownemu bieganiu za piłką, z którego absolutnie nie ma żadnej korzyści dla zespołu. ŻADNEJ! Były zawodnik Benfiki powinien na dłużej zasiąść na ławce rezerwowych, tym bardziej, że na jego pozycji z powodzeniem może grać Miro Radovic.

Jeszcze kwestia reprymendy jakiej udzielił Maciej Skorża zawodnikom po czwartkowym treningu. Podoba mi się to, że Maciej Skorża w końcu próbuje przemówić piłkarzom do rozumu, ale nie podoba mi się sposób w jaki to robi. Ok, to on jest szkoleniowcem i on ponosi za to odpowiedzialność (za wyniki), ale zwracanie się do piłkarzy – po serii słabych meczów – per „panowie” i nie użycie przy tym ani jednego przekleństwa, to trochę wiocha. Trenerowi należałoby przypomnieć, że rozmawia z piłkarzami, a nie członkami rządu. Trening to nie posiedzenie sejmowej komisji ds. sportu.To element gry, walki, do której trzeba zmobilizować.

Czy słowa trenera podziałały na zawodników- okaże się już jutro.
P.S. Wczoraj w jednym z warszawskich lokali widziałem Kubę Rzeźniczaka. Naprawdę jestem pełen podziwu dla jego formy ostatnio i sportowej sylwetki. Mam nadzieję, że tą pizzę spalił podczas dzisiejszego treningu 😉